Zarloczne ja to Ja
Nigdzie nie moge znalezc motywatora, osoby, ktora ma podobnie, z ktora moge sie w malenkim stopniu zjednoczyc w swojej, badz co badz, walce. Pelno jest stron z madra trescia, samymi prawdami, reklam, zachet, cudotworcow. Ja znam te prawdy : mniej jedz, wiecej sie ruszaj, warzywa, woda, wszystko co jest prawda i pewnie dziala, ale jak to ugryzc? Natomiast brak jest normalnosci, slabosci, rzeczywistych prob, czesto nieudanych, ale motywujacych bo sa podobne do moich prob i moich przezyc.
A ja jestem zwykla, taka sobie szara 39 letnia babka. Mam dwoch chlopczykow, 4 latka i 4 miesieczniaka. Mieszkam sobie daleko od Polski, bo tak mnie los skierowal kilkanascie lat temu (stad brak polskich znakow w pisowni). Jestem normalna corka, partnerka, matka, ktora chce schudnac. A nigdy specjalnie szczupla nie bylam, tych prob odchudzania bylo tyle ile poniedzialkow w moim zyciu. Bo chyba tez moge stwierdzic, ze zaczynam od poniedzialku, a tak w okolicy czwartku juz sie nagradzam, w sobote robie sobie dzien wolny od diety, niedziela to kac moralny i postanowienie, ze znow od poniedzialku. Ale zanim ten poniedzialek to jeszcze oproznie to co kupilam w sobote, zeby mnie nie kusilo. Wiec wpierd...am bez umiaru, szybko, bez przyjemnosci, z mysla, ze to juz ostatni raz, bo od poniedzialku juz NIE! Koniec kropka.
Wiec tych diet bylo juz tyyyyyylllle. Glodowka, kapusciana, Dukana, 3 dniowa, sokowa, jajeczna, post, jedzenie raz dziennie, jedzenie co 3 godziny, a nawet post doktor Dabrowskiej. Na trzech udalo mi sie schudnac, na dwoch z nich nie mialam efektu jojo a po jednej z nich nabralam zdrowych nawykow. Ale o tym kiedy indziej. W kazdym razie moja waga wacha sie miedzy 67 kg (najwiekszy sukces) a 89 kg, przy wzroscie 165 cm. Po ciazach przytylam po 10 kg, w pierwszym przypadku zrzucilam z nawiazka na poscie Dabrowskiej. W drugim przypadku...to jakby teraz. Na wage weszlam 6 tygodni po porodzie, bylo 85 kg, teraz moj syn ma 4 miesiace, a ja waze 79,9 kg bez ubran:)
Nie moge restrykcyjnie sie odchudzac, bo dokarmiam malucha piersia, ale staram sie jesc zdrowo( o tym jak i ILE to tez kiedy indziej) i od 6 tygodni cwicze, 6 razy w tygodniu, nie krocej niz 45 minut. Sama siebie zadziwiam, ze nie pieprznelam po tygodniu, choc bylo ciezko, bo tez ruszac sie nie lubilam. Ale mowia, ze wszystko siedzi w glowie, ze potrzeba 3 TYGODNIE na zmiane swoich nawykow. A dla mnie to juz ostatni dzwonek, bo mowia ze po 40 metabolizm zwalnia. Wiec sie zawzielam, bol, pot, zgrzytanie zebow, ale teraz moge to z pelnym przekonaniem stwierdzic - cwiczenia to fajna rzecz. Pomimo duzej wagi czuje sie lekka i pelna energi. Robie deske i przysiady i zadziwiam siebie swoimi postepami. Moze na wadze tego nie widac, i na pierwszy rzut oka tez nie specjalnie, ale nie przestane cwiczyc, bo to mi dodaje energii, moja cera stala sie zdrowsza, a przede wszystkim, czuje sie tak jakby opleciona przez niewidoczny gorset, stabilniejsza, zwarta, tak jak w gorsecie.
W moim przypadku, 3 tygodnie innego myslenia pomoglo, bo choc jestem na poczatku drogi to jednak polubilam cwiczyc, lubie treningi, trampoline, rower, a nawet biegam tak jakos lzej. Ja to lubie! Hahaha. Tutaj duzy wplyw mialo tez znalezienie fajnego zestawu cwiczen, sposrod tych wszystkich super tabat, posladkow w 15 minut i kaloryfera w 6 tygodni. Dlugo nie szukalam, bo z nia juz wczesniej nieudolnie cwiczylam, wiec poprostu przy niej zostalam, przy Marcie z codziennie fit. Pierwszym treningiem byl online trening cardio do muzyki, ktory Marta zrobila w czasie korony i przymusowej kwarantanny. Spodobal mi sie bo byl rytmiczny i dosc taneczny jak aerobik, poza tym Marta mi mowila ze mnie widzi i zebym sie nie krzywila bo inaczej mnie znajdzie, wiec sie staralam. Z bolem du.. drugiego dnia zrobilam trening bez tupania, tez byl przyjemny, bez obciazania stawow skakaniem. Potem przyszla moja urodzinowa trampolina fitness i sie okazala ze to absolutnie nie polega na podskakiwaniu w gore w dol, ale na ciezkim wbijaniu nog w sprezyne trampoliny. Po pol godziny treningu z you tube bylam mokra jak mysz. Ale nie moglam mojemu facetowi powiedziec, sorry nie podoba mi sie twoj prezent, ktory zreszta sama chcialam. Wiec po 3 tygodniach tez juz ja lubie.
Duzo daje mi tez sportowy zegarek. Wybralam fitbit bo ma przyjemny i latwy w obsludze app a poza tym od dwoch lat zalegal mi w szufladzie. Jakis nieuzyty prezent, ktory po czasie okazal sie prawdziwym motywatorem. Zaczelam sprawdzac kroki, kalorie, czas aktywnosci, a nawet sen. I tez mnie wciagnelo. Jestem takim controlfreak, ciagle patrze na zegarek, ile spalilam ile jeszcze musze zrobic krokow, przez co moja aktywnosc wzrosla do minimum 2000 spalonych kalorii dziennie ( razem ze snem bo w czasie snu spala sie tez ok 400 kcal ). Wiec, oprocz Marty z codzienniefit za swoj motywator uznaje tez ten zegarek, a motywacja wiadomo...to poczatek poczatkow.
Motywacja jest najwazniejsza, a ta ubywa duzo szybciej niz niechciane kilogramy. Pojawia sie pod wplywem impulsu i szybko zwija swe skrzydla przy pierwszej trudnosci. Rano budze sie z przekonaniem, tak! zaczynam od dzis! A wieczorem rzucam sie na chipsy, orzeszki, kraskersy, czy cos co widzialam w reklamie. I znika chec kontynuowania, przychodzi mysl, zaczne od jutra, od poniedzialku, od nowego miesiaca, albo roku.
I to jest powod dla ktorego powstaje ten blog, szukanie motywatorow, aby wreszcie osiagnac cel, byc szczuplym, wyrzucic z szafy zapas ubran w kazdym rozmiarze, bo skladam a moze sie przyda kiedys.....Wiec wszystko od rozmiaru 38 do 44 jest skladowane pod lozkiem, w plastikowych skrzynkach, w workach na smieci w szafach, pod szafami i na szafach.
Tworze wiec zwykle motywujace momenty i staram sie je tutaj przechowac by moc sie, w kazdym momencie zwatpienia, od nowa motywowac, a kto wie, moze tez zmotywowac jakas zblakana "grubaske", ktora tez, oprocz bredni oraz sztywnych prawd, nie moze znalezc wlasnego sposobu na zniszczenie swojego zarloka.